piątek, 19 grudnia 2014

Tort makowo-pomarańczowy - Orange poppyseed layer cake





   Robicie torty na Boże Narodzenie? Bo my od jakiegoś czasu tak i pomału urasta to do miana nowej świeckiej tradycji...








   Zresztą w ogóle przełomy lat, to dla nas intensywnie tortowy okres. W ciągu trzech miesięcy (od grudnia do lutego) urodziny obchodzi chyba z osiem osób z najbliższej rodziny. Zgadnijcie, kto robi torty:) W tym roku też Agnieszce przypadnie w udziale spora pula z tej ósemki. Na pewno nie wszystkie będą nowe i wymyślone od podstaw, ale te które ten warunek spełnią doczekają się publikacji na tym blogu. 

   Taki właśnie jest prezentowany dzisiaj tort makowy. Dotychczasowy rekordzista pod względem sążnistych przekleństw, które padły z ust Agnieszki podczas przygotowywania. Bardzo nie chciał dać się zrobić na bóstwo i Aga przekonywała go dłuższą chwilę, zanim wreszcie udało się go udekorować tak, żeby wyglądał przyzwoicie...


Potrzebne będzie:

Na biszkopt (tortownica o średnicy 19 cm):

  • 20 dag mielonego maku (oszczędziliśmy trudu naszej maszynce i kupiliśmy zmielony) 
  • 6 żółtek 
  • 6 białek 
  • łyżka tartej bułki 
  • trzy łyżki kaszy manny 
  • 3/4 szklanki cukru 
  • skórka otarta z dwóch pomarańczy 

Na masę:

  • 400 ml śmietatny do ubicia
  • 1 lub 2 łyżki cukru pudru (do smaku) 
  • 1,5 łyżeczki żelatyny
Nasączenie:
  • 80 ml. soku pomarańczowego

Przełożenie:
  • 300 gramów konfitury pomarańczowej
   Piekarnik rozgrzewamy do temperatury 170 stopni Celsjusza, a wszystkie wyżej wymienione składniki wyjmujemy z lodówki na tyle wcześnie, żeby w momencie mieszania miały temperaturę pokojową. Mak dodatkowo przez godzinkę namaczamy w ciepłej wodzie, a po tym czasie odsączamy na sitku. Żółtka ucieramy z cukrem na biały kogel-mogel i nie przestając ucierać dodajemy stopniowo składniki suche (bułkę, kaszę, skórkę pomarańczową i mak). W osobnej misce ubijamy białka na sztywną pianę z dodatkiem szczypty soli, a następnie stopniowo, po łyżce, dodajemy pianę do masy żółtkowej delikatnie mieszając. 
   Dno i boki tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, wylewamy na niego ciasto i pieczemy przez 40 minut. Najlepiej zrobić to dzień wcześniej, bo biszkopt na blaty najłatwiej pokroić następnego dnia po upieczeniu. Z tych proporcji spokojnie powinien powstać biszkopt, który przetniecie na trzy blaty. 
   Następnego dnia zaczynamy od przygotowania masy. Żelatynę wsypujemy do miseczki, wlewamy ćwierć szklanki gorącej wody i mieszamy dopóki się nie rozpuści. Odstawiamy na czas ubijania śmietany. Bardzo zimną śmietanę ubijamy na sztywną pianę razem z cukrem pudrem. Przy końcu ubijania dodajemy rozpuszczoną żelatynę i razem krótko miksujemy.
   Kiedy blaty biszkoptowe są przygotowane, a bita śmietana odpowiednio sztywna, można przystąpić do łączenia wszystkiego w całość. Na tortownicy kładziemy pierwszy blat i nasączamy go 1/3 soku pomarańczowego, potem nakładamy połowę konfitury i warstwę bitej śmietany. Przykrywamy kolejnym blatem, znów 1/3 soku i druga połowa konfitury. Na nią bita śmietana i kolejny blat, który nasączamy resztą soku i przykrywamy bitą śmietaną. Aga boków tortu bitą śmietaną nie przykrywała (jak zresztą widać na zdjęciach), gdybyście chcieli to zrobić to oczywiście można, tylko musicie zwiększyć ilość przygotowanej śmietany. 

Przy garach: Aga
Tekst: Tomasz
Pstrykała: Aga






5 komentarzy:

  1. Jaki wysoki :) Zapowiada się smakowicie :) U mnie nie ma tradycji pieczenia tortów na święta. Sernik, makowiec, piernik..na torty nie ma już miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Do nas jeszcze taki zwyczaj nie dotarł, ale tort niezwykle okazały:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląda bardzo elegancko :)
    U nas nie ma już miejsca na torty...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tort wygląda fantastycznie, a do tego te piękne, klimatyczne zdjęcia - bajka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. haha, torty bywają niesforne, ale tutaj efekt robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń