środa, 3 lipca 2013

Fasolka z płatkami migdałów w sosie czosnkowo-musztardowym





   Nie od dziś wiadomo, a zresztą pisałem chyba o tym gdzieś na tym blogu, że jestem uzależniony od fasolki szparagowej. To jedno z przyjemniejszych uzależnień :)






   Smakuje mi taka najprostsza, podana po prostu z zasmażaną na maśle tartą bułką i najczęściej to właśnie ją przygotowuję. Niemniej jednak eksperymentować również nie przestaję. Przepis na tą, którą opisuję poniżej Agnieszka trafiła w jakiejś telewizji. Szczerze mówiąc nikt już nie pamięta jakiej, a szkoda, bo można by oddać honory autorowi. Jest za co. Połączenie z migdałami i sosem czosnkowo-musztardowym wypada wyjątkowo korzystnie, choć jak często, na pierwszy rzut oka wcale zachęcająco nie wygląda. 


Potrzebne będzie: 
  • pół kilograma zielonej fasolki szpragowej
  • główka czosnku
  • kopiasta łyżka musztardy dijon
  • łyżka miodu
  • łyżeczka octu z czerwonego wina
  • sól, pieprz i trzy łyżki oliwy z oliwek
   Najbezpieczniej zacząć od upieczenia czosnku. Samo pieczenie trwa dłuższą chwilę, a potem trzeba jeszcze czosnek ostudzić... To oczywiście nie dotyczy tych z Was, którzy zdecydowali się zrobić czosnkową pastę, można jej bowiem użyć i uniknąć w ten sposób pieczenia czosnku od nowa.... Jeśli pasty nie zrobiliście, trzeba główkę czosnku zawinąć w folię aluminiową (UWAGA!: Tam jest amelinium! Nie da się tego pomalować...:)). Tak przygotowany czosnek, pakujemy do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni Celsjusza na jakieś dwadzieścia minut. Po tym czasie wyjmujemy i studzimy...
   Jednocześnie musimy odpowiednio przygotować płatki migdałów. Wysypujemy je po prostu na suchą patelnię i przez kilka minut prażymy. Chodzi o to, żeby zyskały trochę koloru i aromatu, ale broń bosze się nie przypaliły. Musicie więc śledzić proces na bieżąco, często na patelni mieszając. 
   Pod koniec pieczenia czosnku, warto włączyć palnik pod garnkiem z wodą na fasolkę... Najlepiej gotować ją w wodzie rozgrzewanej od temperatury pokojowej.... Czyli do zimnej wody pakujemy fasolkę, solimy (solidnie), wrzucamy fasolkę i odpalamy gaz pod spodem. Od momentu zagotowania wody, cały proces nie powinien trwać dłużej niż 7-9 minut... Kiedy jest stosownie miękka, ale nie rozgotowana, odcedzamy ją na durszlaku i odkładamy do momentu przygotowania reszty składników. 
   W tym czasie czosnek powinien się już dawno upiec i ostygnąć. Wyłuskujemy go więc z foli amelinowej, odcinamy w poprzek główki w 1/3 długości i wyciskamy do miski. Upieczone ząbki czosnku dają się wycisnąć z łupin łatwiej niż się spodziewacie i są miękkie na tyle, że można je rozetrzeć łyżką... Rozetrzyjcie je, a gdyby nie chciały współpracować, użyjcie moździerza albo blendera. Do czosnku dodajemy musztardę, miód i ocet winny. Mieszamy wszystko intensywnie, dodając stopniowo oliwę, tak żeby powstał gładki sos. Jeśli tego potrzebuje, należy go odrobinkę dosolić i dopieprzyć (sic!)... pamiętajcie jednak, że fasolka - sama w sobie - również jest słona, więc przesadzać nie ma sensu... 
   Podajemy fasolkę, skropioną sosem i posypaną płatkami migdałów... Łeb urywa...

Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga
Tekst: Tomasz






7 komentarzy:

  1. Fasolka jest dobra na wszystko! :-)Przedstawiłeś ją w bardzo ciekawej wersji - przy najbliższej okazji, pomysł z rozkoszą spapuguję:-).

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe połączenia smaków:) chętnie bym spróbowała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam!!! Pięknie zaprezentowana aż ma się ochotę jeść prosto z miski:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. zrobiłam, mega! zastosowałam jako dodatek do mięsa z grilla. rzeczywiście urywa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj robię tą fasolkę, właśnie piecze się czosnek:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ten przepis pochodzi z książki Gordona Ramsaya „Ultimate Cookery Course”. Dlatego taki dobry :)

    OdpowiedzUsuń