Zastanawiałem się ostatnio, czemu nie przepadam za botwinką, zwłaszcza, że gdy próbowałem z garnka podczas gotowania, to całkiem mi smakowała. I już wiem. Chodzi o te farfocle, które przyklejają się do podniebienia i zębów, i ogólnie kojarzą z obiadami w przedszkolu. Wystarczy jednak taką zupkę przecedzić i nawet ja nie mam się do czego przyczepić. Także z czystym sumieniem polecam. A tym, którzy są wolni od przedszkolnej fobii nawet sitko nie będzie potrzebne, bo podobno w formie gęstej jest jeszcze smaczniejsza :)
Potrzebne będzie:
- duża marchewka starta na grubej tarce
- korzeń pietruszki również starty
- ćwiartka selera, starta na tarce tak jak poprzednie warzywa
- pół kilograma botwinki razem z buraczkami, wszystko posiekane na drobne kawałki
- dwa litry bulionu
- ćwierć litra śmietany 18%
- rozkłócona z odrobiną wody łyżka mąki
- dwie łyżki soku z cytryny
W rosole najpierw gotujemy starte marchewkę, pietruszkę i selera. Jeśli mamy warzywa z zeszłego roku, to trwa to chwilę, jeśli młode to w zasadzie od razu można wrzucać botwinkę i buraki. Ogólna zasada jest taka, że po prostu gotujemy warzywa dopóki nie będą miękkie. U nas zajęło to prawie pół godziny. Kiedy już się to stanie, dodajemy śmietanę z rozpuszczoną w wodzie mąką. Zagotowujemy ciągle mieszając, a na koniec dodajemy sok z cytryny i solimy do smaku.
Podawać można z dowolnie wymyślonymi dodatkami. Garścią kopru, tymianku, szczypiorkiem,, ugotowanym na twardo jajkiem, czy po prostu z grzankami. Dodatkową ciekawostką jest, że ta zupa zdecydowanie smaczniejsza jest następnego dnia po ugotowaniu...
Przy garach: Aga
Pstrykała: Aga
Pychota, uwielbiam botwinkę i te farfocle też uwielbiam. Pięknie wygląda na twoich zdjęciach...w tych uroczych miseczkach.
OdpowiedzUsuńMam taką ale tylko jedną :(
Botwinkowej zupy nie robiłam jeszcze w tym sezonie. Trzeba nadrobić :)
OdpowiedzUsuń