wtorek, 20 marca 2012

Gruszkowa dla cierpliwych

   Zebrało mi się w weekend ostatecznie i zlałem gruszkówkę. To, jak długo trzeba na nią czekać, jest jednocześnie jej najlepszą i najgorszą cechą. Najgorszą, bo mijają długie lata nim będzie gotowa; najlepszą, bo nie jest powiedziane, kiedy dokładnie musisz ją zlać - spokojnie możesz jeszcze poleniuchować, powiedzmy pół roku... jej to nie zrobi różnicy. Te gruszki zalałem spirytusem dwa lata temu, tuż po tym, jak urodziła się Zosia... Od tego czasu dekorowały nasz parapet, a dziś przyszła pora na wymianę pokoleń. Wlałem do ładnej butelki i mam już prezent dla Olgierda na osiemnastkę, oczywiście "oprócz jednej szklaneczki, którą sobie wypiłem". 


Potrzebne będzie:
  • gruszek tyle, ile wejdzie do naczynia
  • alkoholu o mocy około 60 vol. tyle ile wejdzie do naczynia

   W przepisie nie ma żadnej zagadki. W zasadzie to nie ma nawet przepisu. Trzeba po prostu gruszki obrać, pokroić i zalać alkoholem. I tyle. Jeśli weźmiecie stosownie dojrzałe, to nie trzeba tego nawet słodzić dodatkowo, w ciągu kilku lat leżakowania, cały cukier zdąży przejść do alkoholu. Próbować najlepiej jesienią kiedy za oknem paskudnie, smak jest taki, że od razu wychodzi słońce.

Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga











5 komentarzy:

  1. Oj, nie jestem cierpliwa... Ale na taka nalewke warto czekac, chocby i dwa lata!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzień dobry,
    jak się nazywa taka "butla"?
    pozdrawiam
    Jurek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy uda ci się taką (a właściwie taki) zdobyć. Czasy się zmieniły i teraz to już chyba w jakimś likwidowanym laboratorium chemicznym, albo na pchlim targu. Bo to po prostu laboratoryjny cylinder jest... tylko w większej niż zwykle skali i nie miarowy...

      Usuń
    2. dzięki wielkie, na Allegro są dwu litrowe, w sieci znalazłem 5 litrowy za 200 EUR :)))
      Pozdrawiam
      J

      Usuń
    3. O kurczę, to chyba muszę swój zacząć trzymać w sejfie :)

      Usuń