Nie odzywaliśmy się od paru dni, bo przytrafiła się intensywna końcówka poprzedniego tygodnia. Dziś nadrabiamy ciastkami, które - o dziwo - wymyślone zostały jako żołnierska racja żywnościowa...
Wierzcie nam jednak, że niewiele wspólnego mają z glutowatą breją, jaką we współczesnych polowych racjach można znaleźć. Przepis wymyśliły prawie sto lat temu kobiety w Australii, które piekły je dla żołnierzy walczących w I Wojnie Światowej - stąd ta dziwna nazwa będąca skrótem nazwy Australian and New Zealand Army Corps. Smak jest fajny i można je całkiem długo przechowywać. Zdecydowanie warte polecenia; nie tylko na linii frontu.
Potrzebne będzie:
- 75 gramów cukru pudru
- 90 gramów płatków owsianych
- 150 gramów mąki
- 125 gramów masła
- 2 łyżki golden syrup
- 2 łyżki gorącej wody
- 1 łyżeczka sody
- 60 gramów wiórków kokosowych
Sposób przygotowania jest banalnie prosty i w zasadzie nie ma konieczności opisywania go. Wystarczy chwilę pomyśleć. Niemniej jednak, żeby tradycji stało się zadość, napiszmy na ten temat kilka zdań :) Jest w zasadzie tylko jedna zmyłka, która koniecznie wymaga komentarza, a mianowicie sodę trzeba rozpuścić w wodzie, a potem wkręci razem z golden syrupem do masła. Składniki suche mieszamy ze sobą, a potem łączymy z tak przygotowanym masłem.
Formujemy kulki wielkości mniej więcej orzecha włoskiego, a potem rozpłaszczamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawcie spore odstępy bo ciastka urosną podczas pieczenia. Z podanych proporcji powinno Wam wyjść około dwóch tuzinów.
Pieczemy w temperaturze 160 stopni Celsjusza dopóki nie nabiorą odpowiedniej barwy. Uważajcie bo pod koniec pieczenia dzieje się to dosyć szybko i łatwo przesadzić. Tuż po upieczeniu są bardzo miękkie i twardnieją dopiero w trakcie studzenia, warto więc najpierw delikatnie wystudzić je na blasze, a dopiero po chwili przełożyć na kratkę.
Formujemy kulki wielkości mniej więcej orzecha włoskiego, a potem rozpłaszczamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawcie spore odstępy bo ciastka urosną podczas pieczenia. Z podanych proporcji powinno Wam wyjść około dwóch tuzinów.
Pieczemy w temperaturze 160 stopni Celsjusza dopóki nie nabiorą odpowiedniej barwy. Uważajcie bo pod koniec pieczenia dzieje się to dosyć szybko i łatwo przesadzić. Tuż po upieczeniu są bardzo miękkie i twardnieją dopiero w trakcie studzenia, warto więc najpierw delikatnie wystudzić je na blasze, a dopiero po chwili przełożyć na kratkę.
Przy garach: Aga
Pstrykała: Aga
Tekst: Tomasz
taka racja żywnościowa to ja rozumiem :)
OdpowiedzUsuńRobie!
OdpowiedzUsuńfantastyczne foty!!! a i ciasteczka zdecydowanie zachęcające :) zrobię :)
OdpowiedzUsuńdziękuje bardzo...smacznego
UsuńWszyscy ostatnio je pieką, chyba się w końcu skuszę:)
OdpowiedzUsuńPięknie cieniutkie i chrupiące /tak się prezentują/, mam nadzieję że to te których "szukam",
OdpowiedzUsuńale w składzie nie widzę tej sody ze "zmyłki".
Z pozdrowieniem - Iwona
Racja stuprocentowa... jakimś cudem "1 łyżeczka sody" w przepisie zmieniła się na "1 łyżeczka soli"... już poprawione...
UsuńPyszne ciasteczka i zdjęcia nieziemskie!
OdpowiedzUsuńdzięki bardzo...miło
UsuńObłędnie fotografie, można nawet zapomnieć o jedzeniu :D
OdpowiedzUsuń