poniedziałek, 1 października 2012

Leczo




   Już jakiś czas temu odgrażałem się, że zasypiemy Was przepisami z papryką w roli głównej. Niestety jakoś się to rozeszło po kościach; zawsze było coś pilniejszego do opublikowania... No to dzisiaj, z okazji poniedziałku nadrobimy.





   Leczo takie jak to, które widzicie niżej robię w ten sposób w zasadzie od zawsze. I to prawie dosłownie. Pierwszy raz, tak właśnie, przygotowywaliśmy je jakieś dwadzieścia kilka lat temu nad ogniskiem w Olsztynie pod Częstochową. Do tej pory pamiętam jak smakowało tamto z kociołka. Wtedy szefem kuchni był Żaba, dziś gotuję ja, ale idea jest ta sama... A swoją drogą, to ciekawy - również kulinarnie - wyjazd był. Trafiliśmy akurat na galopującą inflację i w efekcie ustalona stawka żywieniowa nie wystarczała praktycznie na nic. Zdarzało się, że wieczorem na człowieka wypadały dwie kanapki z keczupem i jedna sucha :) A to był obóz wędrowny...
   Ale leczo było kapitalne.

Potrzebne będzie:
  • dobrej, nie suszonej kiełbasy, jakieś pół kilograma
  • trzy duże cebule
  • pięć, średniej wielkości, dojrzałych pomidorów
  • minimum pięć różnokolorowych papryk
  • pół kilograma zielonej fasolki szparagowej
  • trzy marchewki
  • dwie łyżeczki słodkiej papryki w proszku
  • sól i pieprz do smaku


   Kiełbasę kroimy w grubą kostkę i wrzucamy na patelnię. Musicie poobserwować, jeśli puści dużo tłuszczu, to nie trzeba go dodawać z zewnątrz, jednak może się zdarzyć, że będzie konieczne wspomożenie się łyżką masła. Kiedy kiełbasa się podsmaży dodajemy do niej cebulę. Szklimy ją przez chwilę, a potem wsypujemy paprykę, robiąc coś w rodzaju czerwonej zasmażki. 
   Kiedy kiełbasa z cebulą wymieniają się smakami, kroimy pozostałe warzywa. Wszystko z grubsza i jak leci. Pomidory oczywiście najpierw parzymy i obieramy ze skórki. Papryki w duże kawałki, fasolkę w kawałki kilkucentymetrowe, a marchewkę w cienkie talarki. 
   Zanim cebula zacznie brązowieć dodajemy kolejno resztę składników. Zaczynamy od marchwi, bo ona potrzebuje najwięcej czasu, żeby zmięknąć. Na końcu wrzucamy fasolkę, bo ona z kolei jest zdecydowanie najszybsza. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, jeśli jest taka potrzeba, można się też wspomóc łyżeczką koncentratu pomidorowego, ale to musicie już ocenić sami. Wystarczy to teraz na małym ogniu podusić dopóki wszystko nie będzie miękkie, a potem zajadać. 


Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga





10 komentarzy:

  1. O proszę a u mnie dziś na obiad leczo tylko z nieco innymi składnikami :) Zdjęcia jak zwykle fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano taka specyfika lecza. Zawsze nazywa się tak samo, a składniki różnią się w zależności od domu, w którym leczo powstaje... się pięknie różnią, chciałoby się powiedzieć :)

      Usuń
    2. Dokładnie, spotkałam się również z wersją ryżową :)

      Usuń
  2. Ooo brakuje mi tego smaku, bardzo dawno tej pyszności u mnie nie było :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na więcej paprykowych przepisów! A leczo tak dawno nie jadłam, że zapominam, jak smakuje. Warto byłoby spróbować Waszego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ten dodatek fasolki mnie intryguje ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jedno z tych uroczych zdjęć bierze udział w naszym konkursie na zdjęcie miesiąca, zapraszamy do głosowania! http://wykrywacz-smaku.pl/konkursy/glosy

    OdpowiedzUsuń
  6. Cały czas zadziwia mnie to z jaką częstotliwością dodajecie posty.. skąd bierzecie czas na to wszystko?! żeby to jeszcze było byle jakie.. ale nie wszystko pięknie dopracowane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie kosztuje sporo czasu, ale które hobby nie kosztuje? A tutaj przy okazji mamy z głowy gotowanie obiadu :)

      Usuń