Jest czwarta nad ranem, a ja nie mogę spać, mam 38 stopni gorączki i siadam do bloga. To chyba trzeba diagnozować.
Niemniej jednak rozprawmy się z ostatnią mięsną propozycją na ten grillowy tydzień. I będzie można pójść dalej.
Potrzebne będzie:
- skrzydełek z kurczaka tyle ile zjecie (u nas w tej ilości marynaty mieszkało 25 sztuk)
- płaska łyżka, startego na tarce o drobnych oczkach, imbiru
- pół szklanki wytrawnego, białego wina
- dwie łyżeczki cukru
- trzy łyżki jasnego sosu sojowego
- trzy łyżki oleju
- łyżka słodkiej papryki
Przygotowanie jest intuicyjne. Trzeba po prostu wymieszać wszystkie składniki marynaty, zalać nią skrzydełka i dać im spokój na 24 godziny. Po tym czasie, wyjąć z marynaty i upiec na średnio rozgrzanym grillu. Proste i pyszne, tylko trzeba zaplanować dzień wcześniej.
My podawaliśmy je z sałatą grecką, którą jeśli nie dopadną mnie halucynacje, opiszę w następnym poście.
Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga
smakowite, a Ty zdrowiej !
OdpowiedzUsuńjakie apetyczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń