
Jedyny wysiłek jaki trzeba włożyć w przygotowanie, polega na konieczności kupienia trójkąta parmezanu, bo zużywamy go tutaj naprawdę sporo. Odpowiada za kluczowy efekt, no i w sumie jest jedynym w miarę pożywnym składnikiem. Reszta tylko przelatuje albo zapycha :) No ale odkąd sieć z kropkowanym owadem w logo, wprowadziła u siebie włoskie produkty, z parmezanem nie ma raczej kłopotu i każdy powinien mieć go niemal pod ręką (jeśli wierzyć w ich slogany reklamowe).
Potrzebne będzie:
- makaronu rigiatoni (lub innych rurek jakie akurat macie w domu)
- dwie gałązki pomidorków koktajlowych (mniej więcej 15 sztuk)
- trzy lub cztery obrane i posiekane ząbki czosnku
- naprawdę sporo, tartego na tarce o drobnych oczkach, parmezanu (nigdy go nie ważyliśmy, ale tak na oko patrząc, to było go zwykle około dwóch pełnych szklanek)
- kilka, około ośmiu, kropel sosu balsamicznego (my używamy takiego)
- masło i oliwa w ilościach niezbędnych
Cały proces przygotowania zajmuje mniej więcej tyle czasu co gotowanie makaronu, a najbardziej skomplikowane jest chyba siekanie czosnku. Oprócz tego ser trzeba zetrzeć, a pomidorki pokroić na połówki.
Na łyżce masła i łyżce oliwy podsmażamy najpierw delikatnie czosnek, a potem dodajemy do niego pomidorki. Dusimy przez jakiś czas (5-7 minut), a potem zdejmujemy z ognia.
W tym czasie gotujemy makaron, tak jak producenty przykazał. Gotowy odcedzamy i dodajemy do niego dwie łyżki masła. Mieszamy. Dodajemy kilka kropel balsamico, sos z patelni i parmezan (oczywiście wszystko od razu, póki makaron jest gorący, bo przecież ser musi się rozpuścić). Mieszamy energicznie i już, można zajadać.
Przy garach: Aga
Pstrykała: Aga

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz