niedziela, 22 września 2013

Food Bloger Fest



   Ok. Wróciliśmy z trzeciej edycji Food Bloger Fest. Jestem umordowany jak wielorybnik po sezonie, ale stwierdziłem, że spróbuję coś o tym napisać na świeżo, zanim wspomnienia zaczną się w głowie zacierać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. 



   Agora po raz trzeci przygotowała to wydarzenie, nie wiem co prawda jak było na poprzednich dwóch, ale niniejsza edycja Food Bloger Fest zasługuje na słowa uznania. Warto wspomnieć, że swoje trzy grosze (a zapewne sporo więcej) do organizacji wrzucił Kamis, Wedel i Mokate. Wszystko było zrobione bardzo profesjonalnie i naprawdę do niewielu rzeczy można by się przyczepić. Prelekcje były bardzo ciekawe i nie opuściłem prawie żadnej, a tempo i różnorodność tematów, narzucone przez organizatorów, na tyle intensywne, że nie można było przy żadnej okazji pomyśleć o tym, że już dosyć o tym i gość przynudza :) Chociaż z drugiej strony, kilka razy zdarzyło się tak, że prowadzącym czas skończył się zanim dotarli do końca prezentacji i musieli swoje wypowiedzi obcinać...

   Nie będę się specjalnie rozpisywać o każdym szczególe minionego Food Bloger Fest. Wspomnę o tych kilku elementach, które mnie szczególnie zainteresowały... Zaczął Grzesiek Łapanowski, jak to on ze swadą i dowcipnie. To był bardzo dobry pomysł żeby pozwolić mu rozpocząć całą imprezę (mam nadzieję, że podyktowany nie tylko tym, że potem zaraz musiał biec do kuchni, żeby zdążyć z obiadem), dzięki temu atmosfera na sali stała się bardziej swobodna i wyglądało to tak, jakby wszyscy nagle zaczęli myśleć: "Ok, będzie dobrze, nie zanudzą nas tu." :)
   Jako następny, wyszedł Grzegorz Chruścielewski, który przez pół godziny opowiadał o Google i SEO i udało mu się w te kilkadziesiąt minut uświadomić mi co najmniej kilka błędów, jakie robię na naszym blogu. Boję się co byłoby, gdyby mówił dłużej... Pojawią się w związku z tym na blogu zmiany, które - mam nadzieję - ogarnę w ciągu najbliższego miesiąca. Trzeba niestety mozolnie wrócić do edycji każdego posta po kolei :(
   Ale i tak, kluczem do dzisiejszego dnia była prezentacja Michała Pietniczki, który w Agorze odpowiada za kanał wideo. Nie rozpędzając się z tekstem, możecie przyjąć, że skutkiem jego wystąpienia na Food Bloger Fest będzie pojawienie się na blogu, wcześniej czy później, materiałów wideo właśnie... Rozwinęliśmy te kwestie później na warsztatach tej tematyce poświęconych i wniosek jest jeden: to nieunikniony kierunek rozwoju. Musimy jeszcze tylko wymyślić jak to ma działać i jaki pomysł ma mieć w sobie materiał filmowy... no i trochę udoskonalić sprzęt. Bagatela, chociaż w miesiąc się raczej nie uda...
   Całość skończyła się po ponad ośmiu godzinach intensywnej aktywności, bogatej w nowe znajomości i ciekawe rozmowy... życzyłbym sobie i Wam wszystkim, więcej takich sobót :)

Tekst: Tomasz
Pstrykała: Aga

10 komentarzy:

  1. Aaaa załapałam się nawet pod burgerami :)
    Bardzo miło było Was poznać i mam nadzieję do ponownego zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekaw byłem, czy zauważysz :) nam również, a ponownie to zdaje się zobaczymy się jutro :)

      Usuń
  2. i ja i ja jestem pod burgerami <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No macie parcie na szkło dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłyśmy, że stalkerzy i paparazzi czają się na każdym kroku! :P

      Usuń
  4. O, widzę że Torcik Wedlowski był na tapecie, zawsze byłam ciekawa jak robią te dedykacje, uwielbiam go kupować w prezencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A robią w bardzo prosty sposób. Wprawną ręką, pani trzyma rękaw cukierniczy, którym ma zapewne lukier i maluje cienką końcówką, z precyzją właściwą raczej dla operacji na otwartym sercu... i tyle... 20 lat treningu i każdy może się nauczyć... :)

      Usuń
    2. no właśnie :) 20 lat treningu i można robić takie torciki :DD Są cudne i faktycznie są świetnym pomysłem na prezent, zamówię taki na rocznicę ślubu :D

      Usuń
  5. No co Wy, 20 lat treningu, a później zjeść takie cudo, w ciągu kilku minut? ;) Ja pewnie nie mogłabym się powstrzymać, bo uwielbiam torciki wedlowskie, a później byłoby mi żal, takiej dedykacji ;) Aż mi ślinka pociekła, a jestem jeszcze przed śniadaniem! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie musiało być. Ha, Panie od torcików wedlowskich są mistrzyniami dla mnie :) Piękne, oryginalne i zapewne pyszne

    OdpowiedzUsuń