Dzisiaj na słodko. Agnieszka miała dużo wolnego czasu w weekend, więc z nudów postanowiła wrobić mnie w półgodzinne ubijanie piany z białek. Zgodziłem się tylko dlatego, żeby mieć satysfakcję z wyżycia się na skojarzeniach ze słowem zabajone. Na tym etapie, nie wiedziałem jeszcze, że oprócz białek czeka mnie jeszcze ubijanie bitej śmietany.
Nie wiem jak to jest w Waszym wypadku, ale ja na dobrą sprawę nie jestem w stanie powiedzieć zabajone. Zawsze przez gardło wychodzi mi ta mniej cenzuralna wersja z lekko poprzestawianymi literami. No cóż, nie od dziś wiadomo, że kolejność liter w wyrazie nie ma znaczenia. Mzóg ctyza to co cche pcrzetzyać, blye tklyo zagzzłaa się prewisza i otsnatia ltiera.
Potrzebne będzie:
Na bezę:
- pięć białek jaj kurzęcych
- 250 gramów cukru
- łyżeczka mąki ziemniaczanej
- łyżeczka białego octu winnego
Na sos zabajone:
- 2 żółtka jaj kurzęcych
- 2 łyżki brązowego cukru
- 60 ml. białego wina
- skórka otarta z jednej cytryny
Do dekoracji:
- bita śmietana zrobiona ze 150 ml. śmietanki 30%
- obrany i podzielony na grona owoc granatu
Piekarnik grzejemy do 120 stopni Celsjusza i przygotowujemy blachę, wykładając ją papierem do pieczenia. Na papierze rysujemy okrąg o średnicy 20 cm. - dzięki temu powinno się udać ładnie wyłożyć ubite białka.
Kiedy piekarnik się grzeje ubijamy białka na sztywną pianę. Kiedy już wstępnie wstaną, zaczynamy stopniowo dodawać cukier, cały czas ubijając. Trwa to naprawdę długo i jest nudne jak flaki z olejem, więc jeśli macie jakiegoś dobrego audiobooka, to świetnie można obie rzeczy zsynchronizować. Kiedy dodamy już cały cukier, piana powinna być bardzo sztywna. Nie da się ubijać piany zbyt długo (nie szkodzi jej to) więc jeśli macie wątpliwości czy jest dostatecznie sztywna, dołóżcie na wszelki wypadek jeszcze pięć minut ubijania. Na koniec dodajemy mąkę ziemniaczaną i ocet.
Kiedy piana spełnia już najbardziej restrykcyjne kryteria sztywności, wykładamy ją dużą łyżką na papier do pieczenia. Staramy się oczywiście zmieścić w narysowanym wcześniej okręgu. Nie chodzi o to, żebyśmy stworzyli jakąś idealną strukturę, właściwie im mniej regularna, tym ciekawiej będzie wyglądał efekt końcowy. Można ją kilkoma ruchami podgarnąć, ale nie przesadzajcie z tym; wystarczy odrobinę podnieść brzegi i powinno być ok.
Sam sposób pieczenia bezy wymaga osobnego akapitu. Najpierw pieczemy ją przez pół godziny w temperaturze 120 stopni Celsjusza. Potem zbijamy temperaturę do 100 i suszymy bezę przez kolejne trzy godziny. I to minimum trzy. Dzięki takim, upierdliwym co prawda, operacjom dostaniecie bezę, która jest chrupiąca z wierzchu a w środku lekko wilgotna i piankowa. Czyli połączenie idealne. Można ją spokojnie przygotować dzień wcześniej, a w święta (na przykład) zrobić tylko sos zabajone, bitą śmietanę i udekorować całość owocami.
A skoro o sosie zabajone mowa. Żeby go przygotować potrzebna będzie łaźnia parowa. Brzmi odpychająco, ale w rzeczywistości to po prostu rondelek, do którego nalewamy kilka centymetrów wody i szklana lub metalowa miska postawiona na wierzchu, w ten sposób żeby nie dotykała dnem powierzchni wody. Kiedy woda się zagotuje, dno miski zacznie obmywać powstająca para wodna i dzięki temu będzie się powoli ogrzewać.... a o to właśnie chodzi. Do tak przygotowanej miski wbijamy żółtka i ubijamy trzepaczką, stopniowo dodajemy cukier cały czas ubijając. Żółtka mają w efekcie tej operacji potroić swoją objętość. Na koniec dodajemy wino i skórkę z cytryny, i jeszcze przez chwilę ubijamy.
Bezę dekorujemy najpierw bitą śmietaną i sosem zabajone, a na wierzchu owocami granatu, tak jak widać na zdjęciach. Oczywiście wariacje na jej temat, z innymi owocami na przykład, w stu procentach dozwolone.
Przy garach: Aga (chociaż nie tylko)
Pstrykała: Aga (tylko)
uwielbiam granaty!!!!
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale!!!
OdpowiedzUsuńto danie to finezja, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńa co do literowki to sie zgadza ;)
Zdjęcia uwielbiam ;) Bardzo wyrośnięta ta pavlova, przepysznie wygląda;)
OdpowiedzUsuńwygląda bardzo kusząco:) nie przepadam za granatem ale w tym połączeniu chętnie bym go spróbowała:)
OdpowiedzUsuńpiękna ! nadaje się na carski stół :)
OdpowiedzUsuńsłodkość bezy z kwaskiem granatu - na pewno smakuje wyśmienicie...macie świetny od razu rozpoznawalny styl...gratulacje!
OdpowiedzUsuńOch piekny wam wyszedl ten deser. Tez ostatnio granat kroluje w mojej kuchni aczkolwiek w wersji wytrawnej
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda! zbieram się do Pavlova już od dłuższego czasu. btw. świetny pomysł z granatem. no i te zdjęcia <3
OdpowiedzUsuń