Może się wydać przesadą, ale dziś faktycznie ostatnia okazja na przygotowanie pączków na tłusty czwartek. Piszemy, że moment ostatni, bo to ciasto, trzeba przetrzymać przez dobę w lodówce, zanim będzie można zacząć smażyć pączki.
Cierpliwości faktycznie trochę potrzeba, ale czekać się zdecydowanie opłaca. Efekt będzie pasował do Waszych podniebień... możecie nam wierzyć. A przy tym, efekt promocyjny też jest niebagatelny... powiedzcie ile razy słyszeliście o grapefruitowych pączkach? Prawda, że nigdy? My do niedawna również nie, dopóki nie trafiliśmy ta ten właśnie przepis. Tutaj.
Potrzebne będzie:
- szklanka mleka
- 60 ml. soku wyciśniętego z różowego grapefruita
- 60 gramów cukru
- dwie i 1/4 łyżeczki drożdży w proszku
- dwa jajka
- 115 gramów masła
- 680 gramów mąki
- ćwierć łyżeczki soli
- łyżka skórki otartej z grapefruita
- smalec do smażenia
Mleko i sok grapefruitowy, podgrzewamy przez chwilę, a potem dodajemy cukier, mieszamy do rozpuszczenia, a następnie wsypujemy drożdże. Mieszamy raz, dwa i odstawiamy na 10 minut przykryte ściereczką.
W tym czasie roztapiamy w rondelku masło, zdejmujemy z ognia i kiedy lekko przestygnie dodajemy jaja. Mieszamy dokładnie, a potem łączymy masę jajeczną z drożdżową. Teraz zaczynamy stopniowo dodawać mąkę, cały czas mieszając (można użyć miksera, albo robić to ręcznie, jeśli ktoś chce sobie podarować fitness). Na koniec dodajemy sól i skórkę z grapefruita. Kiedy całą mąkę wrobimy, poświęcamy jeszcze urocze 5 minut na wyrabianie ciasta, a następnie odkładamy je na noc w lekko natłuszczonej, przykrytej misce, do lodówki. Poznacie, że można się już uspokoić z wyrabianiem, jeśli ciasto będzie się lekko kleiło do brzegów miski.
Następnego dnia wałkujemy ciasto na placki grubości około pół centymetra i wycinamy z nich pączki. My używaliśmy dużej foremki na zewnętrzną średnicę i kieliszka, żeby wyciąć dziurkę. Smażymy na mocno rozgrzanym smalcu (minimum 175 stopni Celsjusza, pilnujcie temperatury, bo jeśli tłuszcz nie będzie dostatecznie gorący, to będzie bardzo wsiąkał w ciasto warto odczekać chwilę między kolejnymi pączkami, tak żeby smalec się ponownie podgrzał), do uzyskania brązowej barwy.
Na lukier - który, nie ma co ukrywać, znaczenie ma w tych pączkach kolosalne - będziemy potrzebować pół szklanki soku z grapefruita i 2,5 szklanki cukru pudru. Wystarczy te dwa składniki połączyć ze sobą i dekoracja gotowa. Jeśli komuś mało koloru, to można lukier podkręcić czerwonym barwnikiem spożywczym, ale my się na to nie zdecydowaliśmy.
Z podanych proporcji wyjdzie Wam około 15 pączków całkiem pokaźnej wielkości.
Z podanych proporcji wyjdzie Wam około 15 pączków całkiem pokaźnej wielkości.
Przy garach: Aga
Pstrykała: Aga
z grapefuitem jeszcze nie jadłam, ale wyglądają pięknie i są oryginalne, więc musze kiedyś wypróbować :)))
OdpowiedzUsuńCiasto pieczone na drugi dzień na pewno ma fajną konsystencję :))
Pozdrawiam i życze kolejnych pięknych i oryginalnych pomysłów :)
Olinka - Smakowy Raj
Wyglądają cudownie! :) Jestem zachwycona! :)
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądają, rzeczywiście jeszcze takich pączków nie jadłam ani nie widziałam ciasta drożdżowego którego by się trzymało w lodówce dobę:) bardzo ciekawy przepis jednym słowem:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe połączenie;) Ja w tym roku planuję zrobić limonkowe;)
OdpowiedzUsuńAaa geniusz! :D Ale dla mnie już chyba za późno... Może uda mi się racuchy lub jakieś tłusto-czwartkowe ciasto :D A może skuszę się na te pączki i będą ciut za późno! :D Zobaczymy co wena przyniesie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe:-) koniecznie do przetestowania, ale chyba już po czwartku bo się nie wyrobię((((
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na odmianę dla zwykłych pączków. Ja w tym roku też robiłam inne smaki pączków.
OdpowiedzUsuńpiękne!
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy pomysł! zapraszam również do mnie;)
OdpowiedzUsuńświetne połączenie smaków! :) Dziękujemy za całą serię pięknych zdjęć :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam grejpfruty, takie pączki z pewnością błyskawicznie by u nas zniknęły. Zapisuję przepis koniecznie do wypróbowania :)
OdpowiedzUsuń