Trochę zwolniliśmy ostatnimi czasy, ale to nie dlatego, że zupełnie przestaliśmy jeść... Po prostu zrobiliśmy kilka przepisów, które muszą poczekać na publikację, a przez to nie było czasu na nic więcej. W ramach delikatnej rekompensaty, szybka propozycja śniadaniowa.
Bułeczki smakują świetnie i po raz kolejny udowadniają sensowność przygotowywania dyniowego puree, wtedy kiedy o dynie najłatwiej. Dzieciaki się nimi zajadały więc można je potraktować, jako propozycję dla nich właśnie. Pierwotny przepis znaleźliśmy u Donny Hay, zmieniliśmy tylko czas pieczenia bo nie lubimy niedopieczonych :)
Potrzebne będzie:
- 450 gramów mąki
- 3,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 55 gramów drobnego cukru
- 80 ml. śmietany
- 80 ml. mleka
- szklanka puree dyniowego
- 50 gramów rodzynek
- odrobina mleka do szczotkowania babeczek
Wałkujemy na stolnicy posypanej mąką, tak żeby otrzymać płat o grubości ok. 3 cm. Gdy jest gotowy, wycinamy z niego odwróconą szklanką, koła o średnicy ok. 5. Koła ciasta układamy na blasze wysmarowanej masłem i pieczemy przez ok. 40 minut w temperaturze 180 stopni Celsjusza. Tuż przed włożeniem do piece, każdą bułeczkę nawilżamy z wierzchu mlekiem (najlepiej użyć pędzelka). Studzimy na kratce.
Przy garach: Aga
ostatnio wyjątkowo mnie kuszą takie słodkie bułeczki. chętnie spróbowałabym tych ze zdjęć :)
OdpowiedzUsuńKolor maja bajeczny, smak pewnie jeszcze lepszy.
OdpowiedzUsuńpysznie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńCierpimy katusze! Piękne :)
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za niedopieczonymi:) śliczna wanienka :P ostatnio choruję na takie garnki
OdpowiedzUsuńWspaniałości, wyglądają pysznie:-)
OdpowiedzUsuńMmm, ale wspaniale wyglądają! Świetny mają kolor! Muszę zacząć w końcu robić to puree i je przechowywać, bo faktycznie się przydaje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Asia