Już jakiś czas temu odgrażałem się, że zasypiemy Was przepisami z papryką w roli głównej. Niestety jakoś się to rozeszło po kościach; zawsze było coś pilniejszego do opublikowania... No to dzisiaj, z okazji poniedziałku nadrobimy.
Leczo takie jak to, które widzicie niżej robię w ten sposób w zasadzie od zawsze. I to prawie dosłownie. Pierwszy raz, tak właśnie, przygotowywaliśmy je jakieś dwadzieścia kilka lat temu nad ogniskiem w Olsztynie pod Częstochową. Do tej pory pamiętam jak smakowało tamto z kociołka. Wtedy szefem kuchni był Żaba, dziś gotuję ja, ale idea jest ta sama... A swoją drogą, to ciekawy - również kulinarnie - wyjazd był. Trafiliśmy akurat na galopującą inflację i w efekcie ustalona stawka żywieniowa nie wystarczała praktycznie na nic. Zdarzało się, że wieczorem na człowieka wypadały dwie kanapki z keczupem i jedna sucha :) A to był obóz wędrowny...
Ale leczo było kapitalne.
Potrzebne będzie:
- dobrej, nie suszonej kiełbasy, jakieś pół kilograma
- trzy duże cebule
- pięć, średniej wielkości, dojrzałych pomidorów
- minimum pięć różnokolorowych papryk
- pół kilograma zielonej fasolki szparagowej
- trzy marchewki
- dwie łyżeczki słodkiej papryki w proszku
- sól i pieprz do smaku
Kiełbasę kroimy w grubą kostkę i wrzucamy na patelnię. Musicie poobserwować, jeśli puści dużo tłuszczu, to nie trzeba go dodawać z zewnątrz, jednak może się zdarzyć, że będzie konieczne wspomożenie się łyżką masła. Kiedy kiełbasa się podsmaży dodajemy do niej cebulę. Szklimy ją przez chwilę, a potem wsypujemy paprykę, robiąc coś w rodzaju czerwonej zasmażki.
Kiedy kiełbasa z cebulą wymieniają się smakami, kroimy pozostałe warzywa. Wszystko z grubsza i jak leci. Pomidory oczywiście najpierw parzymy i obieramy ze skórki. Papryki w duże kawałki, fasolkę w kawałki kilkucentymetrowe, a marchewkę w cienkie talarki.
Zanim cebula zacznie brązowieć dodajemy kolejno resztę składników. Zaczynamy od marchwi, bo ona potrzebuje najwięcej czasu, żeby zmięknąć. Na końcu wrzucamy fasolkę, bo ona z kolei jest zdecydowanie najszybsza. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, jeśli jest taka potrzeba, można się też wspomóc łyżeczką koncentratu pomidorowego, ale to musicie już ocenić sami. Wystarczy to teraz na małym ogniu podusić dopóki wszystko nie będzie miękkie, a potem zajadać.
Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga
O proszę a u mnie dziś na obiad leczo tylko z nieco innymi składnikami :) Zdjęcia jak zwykle fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńAno taka specyfika lecza. Zawsze nazywa się tak samo, a składniki różnią się w zależności od domu, w którym leczo powstaje... się pięknie różnią, chciałoby się powiedzieć :)
UsuńDokładnie, spotkałam się również z wersją ryżową :)
UsuńOoo brakuje mi tego smaku, bardzo dawno tej pyszności u mnie nie było :c
OdpowiedzUsuńno to na co czekasz? :)
UsuńCzekam na więcej paprykowych przepisów! A leczo tak dawno nie jadłam, że zapominam, jak smakuje. Warto byłoby spróbować Waszego :)
OdpowiedzUsuńten dodatek fasolki mnie intryguje ;)
OdpowiedzUsuńjedno z tych uroczych zdjęć bierze udział w naszym konkursie na zdjęcie miesiąca, zapraszamy do głosowania! http://wykrywacz-smaku.pl/konkursy/glosy
OdpowiedzUsuńCały czas zadziwia mnie to z jaką częstotliwością dodajecie posty.. skąd bierzecie czas na to wszystko?! żeby to jeszcze było byle jakie.. ale nie wszystko pięknie dopracowane...
OdpowiedzUsuńFaktycznie kosztuje sporo czasu, ale które hobby nie kosztuje? A tutaj przy okazji mamy z głowy gotowanie obiadu :)
Usuń