Rodzina i znajomi zasypują nas ostatnio jabłkami. I dobrze, bo inaczej ten blog wcześniej czy później, by nas zrujnował. A tak możemy Was katować przepisami z jabłkami w różnych wariacjach.
Sposobów na szarlotkę jest pewnie tyle ile domów. My też nie zawsze robimy ją w ten sposób. Jabłka można przesmażać, albo dodawać zupełnie surowe. Można dodać cynamon i rodzynki, albo ograniczyć się do czystego, jabłkowego smaku. Wersja, którą Wam dzisiaj zaproponujemy powstała jako nasz wybór ulubionych smaków i ich połączeń; oczywiście nie należy jej traktować, jako ostatecznej. Zresztą zobaczycie, że sami jeszcze nie raz damy przepis na inaczej przygotowany jabłecznik (ten przepis też wcale nie jest pierwszy, bo coś z jabłkami już kiedyś robiliśmy).
Wczoraj pisałem grzecznie i koncepcja skończyła mi się w drugim akapicie. Dzisiaj jestem jeszcze słabszy... wczoraj piątek był...
Bardzo zaskoczyło mnie to, że zeszłego wieczoru, przy okazji koncertu Ducha w AgRafce, z kilku ust usłyszałem pytanie o to, jakie to mianowicie problemy techniczne nas nękają (to apropo's opublikowanego przez Agę statusu na Twarzoksiążce, z którego wynikało, że dziś nie będzie posta, z powodów technicznych). Powód techniczny jest bardzo prosty. Nie byłem wczoraj w stanie, napisać niczego co dałoby się przeczytać... a dzisiaj może być jeszcze trudniej...
Tym, którzy nie kliknęli iksa w prawym górnym rogu, po przeczytaniu ostatniego zdania...
Potrzebne będzie:
- trzy szklanki mąki
- łyżeczka proszku do pieczenia
- szklanka drobnego cukru do wypieków
- torebka cukru waniliowego
- 200 gramów masła
- łycha śmietany (18%)
- cztery jaja
- około kilograma obranych i pokrojonych na ćwierććwiartki jabłek
Suche składniki ciasta, czyli mąkę, proszek do pieczenia i cukier, wysypujemy na stolnicę, a potem siekamy z masłem. Po chwili dodajemy trzy żółtka i jedno całe jajko. Zagniatamy wszystko ręką i dzielimy na dwie porcje. Ciasto wychodzi dość twarde, ale tak właśnie ma być, więc nie ma się czym martwić.
Połową ciasta, wyklejamy blachę (20/30 cm.), a kiedy pokrywa już równą warstwą dno, nakłuwamy ciasto widelcem. Tak przygotowaną blachę pakujemy na 10 minut do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni Celsjusza. Chodzi o to, żeby ciasto delikatnie podpiec, tak żeby sok, który za chwilę, puszczą na nie jabłka nie uniemożliwił pieczenia.
Kiedy ciasto się podpieka z białek trzech jaj, które nam zostały, ubijamy sztywną pianę. Podpieczone ciasto wyjmujemy z piekarnika, kiedy ostygnie układamy na nim obrane i pokrojone na cząstki jabłka, a na nie wylewamy pianę z jajek. Rozsmarowujemy ją, tak żeby powierzchnia była płaska, a na wierzchu kładziemy rozwałkowane plastry drugiej połowy ciasta. Ciasto, niestety, jest bardzo ciężkie do rozwałkowania. Trzeba to robić ostrożnie, tak żeby piana nie siadła.
Całość, posypujemy jeszcze po wierzchu, brązowym cukrem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do wspomnianej wcześniej temperatury na mniej więcej godzinę. Upieczone smakuje pysznie!
Przy garach: Aga
Pstrykała: Aga
Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńJa mam pytanie z trochę innej beczki.Nie ukrywam,ze często wchodzę tutaj żeby pooglądać zdjęcia -są przepiękne. I tu moje pytanie jakim aparatem są one robione ? Planuje zakup aparatu, pewnie dopiero za rok uzbieram na porządny ale chciałabym zrobić już małe rozeznanie.
OdpowiedzUsuń99% zdjęć powstaje przy pomocy Sony Alfa 350, czyli bardzo prostego body. Też nas nie stać na bardziej zaawansowane. Kluczem jest obiektyw 1.4 ze stałą ogniskową 50 mm i późniejsza obróbka w programach graficznych...
UsuńWielkie dzięki za odpowiedz :)
UsuńZdjęcia cudo !! Blog super :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na: http://szybkie-gotowanie.blog.pl/
Ciasto prezentuje się wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.
Myślę, że ten post jest w 100% logiczny, żadnych problemów technicznych nie dostrzegam :)
OdpowiedzUsuńoj były, były... uwierz mi :)
Usuńwszystko wg przepisu i po 35 minutach w piecu w temp. 170 mam powiedzmy delikatnie mocno przypieczony wierzch... ciekawe...
OdpowiedzUsuń