Jeśli ktoś, kiedyś będzie Wam próbował wmówić, że Advocat to trunek dla kobiet, możecie śmiało zasugerować mu żeby złożył razem trzy palce prawej dłoni i postukał się nimi w środek czoła. Może tak było kiedyś, za komuny, kiedy Advocat, którego czasami dawało się kupić w sklepie, często był jedynym i najbogatszym źródłem cukru na rynku. Teraz można go zrobić z taką ilością cukru, jaka komu pasuje. W podanych niżej proporcjach, według nas, wychodzi idealny. A jeśli cierpliwie przejdziecie przez poszczególne etapy, to konsystencja również będzie idealnie gładka.
Potrzebne będzie:
- litr mleka
- 12 żółtek jaj kurzych
- 800 gramów cukru
- laska wanilii
- pół litra spirytusu
Jajka dokładnie rozdzielamy na żółtka i białka, im precyzyjniej się to zrobi, tym większa gwarancja, że w produkcie finalnym nie znajdziecie nieprzyjemnych wąsów białka. Gdy żółtka są już osobno, dolewamy do nich 50 ml. mleka i dokładnie roztrzepujemy.
W dużym garnku doprowadzamy pozostałe mleko do wrzenia, dodajemy cukier i przeciętą wzdłuż laskę wanilii, a następnie gotujemy przez około 10 minut cały czas mieszając. Robiłem ten likier już ładnych kilka razy i z moich doświadczeń wynika, że im dłużej będziecie doprowadzać tą mieszaninę do wrzenia (czyli im mniejszy będzie ogień pod garnkiem), tym ładniejsza będzie konsystencja produktu finalnego.
Kiedy mleko z cukrem i wanilią, pogotują się już te wspomniane wyżej 10 minut, zdejmujemy je z ognia i powolutku wlewamy roztrzepane żółtka jaj, znowu mieszając cały czas.
Następny krok, to postawić garnek z powrotem na ogniu i doprowadzić niemal do wrzenia. Trudno niestety wyłapać moment bez termometru, ale kilka stopni za mało nie robi raczej różnicy. Oczywiście znowu cały czas mieszamy. Kiedy uznacie, że mieszanina za moment się zagotuje, zdejmijcie garnek z ognia, pozwólcie wszystkiemu trochę ostygnąć, a następnie przecedźcie płyn przez gęste sito. Przy optymalnie przeprowadzonym procesie na sicie powinna zostać wanilia i niewiele więcej. Może być jednak tak, że coś pójdzie nie po drodze i ta rzecz w ogóle nie będzie chciała przez sito lecieć. Zdarzyło mi się tak kiedyś, bo się spieszyłem i myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy. W efekcie zamiast cedzić przez sito, musiałem tą ciecz przelać do blendera i porządnie zmiksować. Smakowało dobrze, ale na stół nie się nie nadawało :)
W trakcie cedzenia, likier porządnie ostygnie, bo jednak chwilę to trwa. Najlepiej mimo to dać mu spokój na kilka godzin, tak żeby ostygł zupełnie, a kiedy tak się stanie wlać - najwolniej jak tylko Wam się uda i znów cały czas mieszając - pół litra spirytusu.
I to tyle. Wystarczy teraz rozlać do butelek i zostawić w spokoju na dwa tygodnie. A potem się gościć...
Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga i Tomasz
Klimatyczne zdjęcia :) A advocat z chęcią przyrządzę niech babcia się cieszy, że mam ją czym poczęstować jak przychodzi w odwiedziny.
OdpowiedzUsuńLubię domowego adwokata, ciocia robi taki gęsty krem, że można go łyżeczką wyjadać, jest świetny do deserów :)
OdpowiedzUsuńPiłam! Jest pyszny :)))
OdpowiedzUsuń