Jakiś czas temu, mieliśmy okazję uczestniczyć w warsztatach kulinarnych prowadzonych przez Tomka Woźniaka na pierwszej edycji Good Food Fest. Było całkiem interesująco i przywieźliśmy stamtąd wiedzę, którą dziś chcielibyśmy się z Wami podzielić.
Wyjdę pewnie na ignoranta, ale do tej pory sajgonki kojarzyły mi się przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, z takimi, które smaży się w głębokim tłuszczu wydzielając przy okazji nieciekawe zapachy (chodzę codziennie do pracy obok miejsca, którym się je smaży i wstrzymuję wtedy oddech). Tym bardziej spotkanie z Tomkiem i to co wtedy na warsztatach pokazał, było odkryciem. Otóż można sajgonki zrobić bez smażenia i smakują super. My najczęściej robimy je w wersji wegetariańskiej, chociaż wcale nie jesteśmy wegetarianami, i świetnie się sprawdzają. Można jednak dodać do nich przeróżnych składników. W zasadzie, jedynym ograniczeniem pozostaje jak zwykle wyobraźnia. Można przesmażyć mięso mielone z cebulą i czosnkiem, można dodać kawałki łososia lub innych owoców morza. Do wyboru, do koloru.
Potrzebne będzie
- papieru ryżowego, tyle arkuszy, ile sajgonek chcecie zrobić
- niewielka wiązka makaronu ryżowego
- różne rodzaje kapusty pokrojone w paski
- owoc avocado
- ogórek
- marchewka
- pęczek pietruszki lub kolendry
- garść pestek dyni
- garść pestek słonecznika
Zaczynamy od uprażenia nasion i przygotowania makaronu ryżowego.
Nasiona wysypujemy na rozgrzaną, suchą patelnię i często mieszając czekamy aż w kuchni zacznie pięknie pachnieć. Nie chodzi o to, żeby pestki się przypaliły, więc trzeba wyłapać właściwy moment.
Makaron ryżowy trzeba w pierwszej kolejności namoczyć w wodzie (jakieś dziesięć minut), a potem wrzucić na pół minuty do wrzącej wody i odcedzić na durszlaku.
Avocado i ogórka kroimy w słupki. Ogórka nie trzeba obierać, za to warto darować sobie pestki, tnąc w słupki tylko tą zwartą część. Avocado niestety obrać musimy.
Z marchewki przy pomocy obieraczki do warzyw ścinamy cienkie tasiemki (ja mówię na to marchwiane tagiatelle), również tylko z zewnętrznej warstwy, zostawiając w spokoju twardy rdzeń.
Kiedy mamy przygotowane wszystkie półprodukty, pozostaje zawinąć odpowiednio sajgonki. Absolutnie kluczowe jest właściwe przygotowanie papieru ryżowego. Należy go odpowiednio nasączyć wodą (ja używam tej samej wody, w której gotowałem makaron). W tym celu rozkładamy arkusz papieru na desce do krojenia, a następnie cierpliwie, przy pomocy pędzelka, smarujemy go wodą. Robimy to tak długo, dopóki nie będzie się zachowywał jak materiał - musi być lejący i elastyczny. Uważajcie bo na tym etapie bardzo łatwo go posklejać. Po tym jak zmarnujecie pierwsze arkusze z następnymi powinno już pójść łatwiej. Nie warto przygotowywać arkuszy na zapas, bo będą Wam wysychać. Innymi słowy, nasączamy jeden arkusz wodą i natychmiast zawijamy sajgonkę, układając najpierw kilka pasków kapusty, potem odrobinę makaronu ryżowego, na to ogórek, marchew i avocado, a na koniec posypujemy wszystko prażonymi ziarnami i dodajemy listek kolendry lub pietruszki. Zawijamy najpierw z dwóch boków, a potem rolujemy.
Zjadamy jako przekąskę na surowo, maczając na przykład w sosie sojowym. Świetnie nadaje się na imprezy, bo można przygotować wcześniej i w kluczowym momencie tylko podać na stół, o czym świetnie wiedzą ci, którzy w ostatniego Sylwestra siedzieli przy naszym stole :)
Przy garach: Tomasz
fajny pomysł bez smażenia, muszę spróbować bo ostatnio je smażyłam i potem miałam wyrzuty sumienia :)))
OdpowiedzUsuńo tak! takie sajgonki są lepsze, bo są: a) zdrowsze b) nie mają tego zapachu, o którym piszesz. Piękne zdjęcia jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńWygladają idealnie, świetny pomysł na ich zdrową wersję:-). Zakochałam się w zdjęciach:-), pozdrawiam i zostaję tu na dłużej:-)
OdpowiedzUsuńkonicznie zrób...dzięki za komplement...zapraszamy na nasz funpage...tam jest nas trochę wiecej, zwłaszcza zdjęć :)
UsuńDziekuję za zaproszenie:-)
UsuńCzęsto robię takie beztłuszczowe sajgonki. Szybka opcja na zdrowe śniadanie!
OdpowiedzUsuńAle mam słabość do smażonych, choć nigdy tak mocno, jak w barach. Raczej na niewielkiej ilości tłuszczu. To chyba nie grzech ;)
pięknie wyszły, to chyba jedno z moich ulubionych dań z kuchnia azjatyckiej:)
OdpowiedzUsuńNie odmówiłabym takiej sajgonki, mnie również odpychają te barowe zapachy:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam sajgonki, zwłaszcza te nie smażone. Szybki i pyszny przepis.
OdpowiedzUsuńAle urodziwe te kapusty! Sajgonek jeszcze nie jadłam, za to gołąbków narobiłam na kilka dni, także podobne klimaty ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńostatnie zdjęcie jest cudowne!
OdpowiedzUsuńnie będę skromna, też tak uważam :)
UsuńTo zdjęcie kapust jest rewelacyjne...no i same sajgonki niczego sobie :0
OdpowiedzUsuń