Jeśli mielibyście pomysł na spędzenie całej soboty w kuchni, to takie ravioli są świetnym pomysłem. I literalnie, mam tutaj na myśli całą sobotę (no może, prawie całą). Ich produkcja zajmuje dosyć dużo czasu, ale efekt jest więcej niż interesujący. Domowy makaron, położy na łopatki wszystkich pożeraczy sklepowych gotowców.
U nas było dodatkowo łatwiej, bo jako farszu użyliśmy między innymi dyniowego puree, które spokoje czekało na swoją kolej w zamrażalniku od jakichś dwóch miesięcy. Jeśli ktoś nie zrobił wtedy, to dojdzie mu jeszcze ten etap. Oczywiście pod warunkiem, że uda się zdobyć dynię poza sezonem :)
Ten czas i wysiłek, który udało nam się zaoszczędzić dzięki użyciu przygotowanego wcześniej puree, trzeba było przeznaczyć na wałkowanie makaronu - nie mamy niestety maszynki. To niełatwa sprawa i zdecydowanie powinien się nią zajmować facet, zwłaszcza jeśli da się sporo mąki pełnoziarnistej.
Inspiracją do zrobienia takiego ravioli był przepis znaleziony na tym blogu, a w rzeczywistości, to nawet bardziej zdjęcie z tego bloga znalezione na Pintreście, bo tam pierwotnie na nie trafiliśmy.
Inspiracją do zrobienia takiego ravioli był przepis znaleziony na tym blogu, a w rzeczywistości, to nawet bardziej zdjęcie z tego bloga znalezione na Pintreście, bo tam pierwotnie na nie trafiliśmy.
Jeśli Was nie zraziłem - a mam nadzieję, że nie, bo sporo stracicie - tym przydługim wstępem to:
Potrzebne będzie:
- Na makaron:
- szklanka mąki pszennej
- szklanka mąki pełnoziarnistej
- 4 jaja
- kilka łyżek wody (oceńcie ile w czasie wyrabiania ciasta)
Na farsz:
- szklanka puree z dyni
- niepełna szklanka sera ricotta
- łyżeczka drobno posiekanych liści świeżej szałwii
- łyżeczka drobno posiekanych liści świeżego rozmarynu
- pół łyżeczki zmielonej gałki muszkatołowej
- sól i pieprz
Na sos:
- pół szklanki łuskanych orzechów laskowych
- pół szklanki masła
- pół łyżki octu balsamicznego
- sól i pieprz do smaku
- świeżo starty parmezan do posypania
Najpierw zagniatamy ciasto na makaron. Do dużej miski przesiewamy obie mąki, robimy w środku model wulkanu i pakujemy do niego jajka. Wyrabiamy ręcznie dłuższą chwilę, dodając w miarę potrzeby wody, lub podsypując mąką. Ciasto na koniec ma być elastyczne, ale nie klejące. Kiedy jest gotowe odstawiamy pod przykryciem na kilkanaście minut, żeby odpoczęło, a w tym czasie przygotowujemy sos i wymieszamy składniki farszu.
Przede wszystkich trzeba pozbawić orzechy laskowe brązowych skórek. Wystarczy w tym celu prażyć je przez kilkanaście minut w rozgrzanym do 170 stopni Celsjusza piekarniku. Po tym czasie, wkładamy je do lnianej ściereczki i potrząsamy, tak żeby tarły o siebie. W efekcie skórka schodzi i wystarczy tylko bardziej oporne egzemplarze, delikatnie zachęcić do współpracy pocierając je kciukiem. Kiedy orzechy są już białe, kroimy je na dosyć drobne kawałki i tak przygotowane wrzucamy do rondelka na rozgrzane masło. Przesmażamy na maśle przez dłuższą chwilę, na małym ogniu. Uważajcie, chodzi o to, żeby smaki się przeniknęły, a nie o to żeby masło się przypaliło. Sos trzeba cały czas mieszać i w odpowiednim momencie zdjąć z ognia.
Przygotowanie farszu dyniowego jest proste i w zasadzie nie wymaga opisu. Przede wszystkim trzeba bardzo drobno posiekać zioła (można się też posłużyć moździerzem). Rozmrożone puree z dyni mieszamy po prostu z ricottą, a następnie z ziołami i gałką muszkatołową. Całość doprawiamy solą i pieprzem do smaku; musi być wyrazisty, więc soli pójdzie całkiem sporo.
Ciasto makaronowe, które zdążyło już odpocząć, wałkujemy na cienkie placki. Im cieńsze, tym delikatniejsze wyjdą wam ravioli. Jak już pisałem wyżej nie jest to prosta sprawa i szybko zobaczycie, jak dynamicznie zmienia się definicja słowa "cienki" :)
Z placków makaronu wycinamy paski o szerokości ok. 3 cm., a potem dzielimy je na kwadraty. Na każdym kwadraciku kładziemy odrobinę dyniowego farszu, przykrywamy go drugim kwadratem, a następnie łączymy brzegi używając widelca. Gotujemy w osolonej wodzie przez kilka minut, do miękkości makaronu. Musicie sami wypróbować ile to zajmie czasu, bo zależy on od ilości mąki jaką daliście do ciasta.
Gotowe ravioli polewamy sosem orzechowym, posypujemy startym parmezanem i skrapiamy balsamico... połączenie urywa łeb... wierzcie mi...
Przy garach: Tomasz
Pstrykała: Aga
wygląda niesamowicie:)
OdpowiedzUsuńjeśli smakuje tak, jak wygląda, to trafia na listę "do zrobienia". orzechy w wersji słonej bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałem: łeb urywa :) koniecznie dopisz do listy
UsuńWygląda obłędnie i jeśli tak samo smakuje to czeka Was prawdziwa uczta dla oczu i dla języka. Chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńto ja tez dopisuje do listy, bo juz samo zdjecie 'urywa leb' :) wygladaja tak smakowicie, ze nawet nie przeraza mnie spedzenie calej soboty w kuchni.
OdpowiedzUsuńNo dobra, może trochę przesadziłem z tą "całą sobotą" :) trzy godzinki z hakiem powinny wystarczyć...
Usuńwow, prezentują się genialnie! zrobię jak tylko będę miała wolną sobotę :)
OdpowiedzUsuńwoow. wygląda ponętnie.
OdpowiedzUsuńDyniowe raviolu już robiłam, nawałkowałam się oj nawałkowałam! moje było z masełkiem, ale orzechowy sos na pewno jest wyborny!
OdpowiedzUsuńHa! Orzechowy sos zmienia wszystko :)
Usuńale zdjęcia!!! i ravioli prezentują się co najmniej niesamowicie!!!
OdpowiedzUsuń